NEXT CHAPTER


.

.

26.08.2012

16.
Luna(tic)



  

16.Luna(tic)

Następnego dnia.

Kiedy Harry zszedł z przyjaciółmi do Wielkiej Sali, rzucił krótkie spojrzenie na stół nauczycielski. Snape musiał się czuć już o wiele lepiej, skoro właśnie coś ze złością tłumaczył Sauvage'owi, z czego ten drugi miał oczywiście dobrą zabawę. Potter zauważył, że Hermiona też zerka w ich stronę, wydawała się odczuwać ulgę. Jako, że tego dnia Eliksiry również były pierwszą lekcją, Harry co chwilę kontrolował, czy Snape nie odszedł od stołu. Energicznie  przygotował sobie kilka kanapek, szybko je pochłaniając. Gdy zauważył Postrach Hogwartu zmierzający do wyjścia, rzucił nadgryzioną kromkę na talerz, złapał swoją torbę i pobiegł w tym samym kierunku.

- Profesorze! - zawołał wbiegając za Snape'm do lochów, pospiesznie wyciągając swoje niedokończone wypracowanie.
- Czego ? Za chwilę mamy lekcje, Potter. - syknął cierpliwie, łypiąc na niego podejrzliwie.
- Tak, wiem...ja...chciałem przeprosić. - wymamrotał. Nauczyciel uniósł brwi, nieco zbity z tropu. -  Bo...ja...nie dałem rady go dokończyć... - z duszą na ramieniu podał mu esej - ...wiem, że to żadna wymówka, ale byłem wyczerpany treningiem, tak wiem, powinienem napisać wcześniej, starałem się uczyć z tych książek i...naprawdę bardzo przepraszam, oddam je jak najszybciej, jutro rano, albo dzisiaj w nocy, jeżeli...
- Trzydzieści punktów od Gryffindoru. - wycedził Severus, oschle, ale spokojnie. Przez chwilę mierzył syna spojrzeniem. - I przyjdziesz do mojego gabinetu pół godziny wcześniej, niż się umawialiśmy. - nie czekając na odpowiedź wszedł do sali.
Kilka minut później, Harry wraz ze Ślizgonami i pozostałymi Gryfonami zasiadł na swoim miejscu w klasie Eliksirów. Nie dane mu było dumać nad swoim losem, Snape przywołał do siebie ich prace i od razu przeszedł do lekcji.
- Ciekawe czy zdołaliście się czegoś wczoraj nauczyć... Wasze zadanie na dzisiaj to samodzielne przygotowanie Wywaru Pobudzającego. Jako, że w podręczniku nie ma przepisu, możecie korzystać ze swoich notatek.  Oczywiście o ile  ktoś był na tyle rozgarnięty, w co bardzo wątpię, by je sporządzić. - uśmiechnął się kpiąco na widok ich przerażonych min i z satysfakcją odszedł do swojego biurka.
Harry odetchnął z ulgą i wyjął z torby zeszyt, w którym wczoraj zapisał wszystko, co mówił Daniel. W drodze do szafki po składniki rozejrzał się po klasie. Okazało się, że on i Hermiona byli jedynymi uczniami, którzy mieli notatki. Większość osób patrzyło się tępo w swoje kociołki, najwyraźniej próbując przypomnieć sobie składniki. Ron wlał do środka wodę i mieszał ją, udając, że coś jednak robi. Wróciwszy przed swój kociołek, spokojnie zabrał się do pracy.
Natomiast Severus pochłonięty był analizowaniem swoich obliczeń. Ciągle nie wiedział, gdzie kryje się błąd. Czyżby nieprawidłowe proporcje? Temperatura? Czegoś brakowało? Westchnął sięgając po jeden z wiekowych woluminów. Po raz kolejny zaczytał się w starożytnym tekście, szukając wskazówki, którą mógł wcześniej przeoczyć. Zadanie nie należało do łatwych, ale od paru miesięcy był w kropce i zaczynało go to już bardzo irytować. Jakby nie miał dość zmartwień.
A może problem tkwił w końcowym zaklęciu? Potrząsnął głową...co do inkantacji, był właściwie pewien, że jest prawidłowa.
A więc ingrediencje... Krew reemów...sproszkowany róg garboroga...łuski jeżanek...skóra memortka...zaraz, zaraz...skóra? Przygryzł usta kartkując księgę, do miejsca w którym opisane były te ptaki. Niezwykłe,  pożyteczne dla dostatecznie zdeterminowanych, właściwości (fragment zamazany) óra. Tekst był prawie nieczytelny, przyglądając się ledwie widocznym, koślawym literom Severus stwierdził, że równie dobrze mogło chodzić o 'pióra'. 'Świetnie' pomyślał z ironią, zatrzaskując książkę. Zabrał się do poprawiania zapisków.
Gdy zostało tylko kilka minut do końca lekcji wstał i zaczął przechadzać się pomiędzy ławkami. Tak, jak się spodziewał, prawie wszystkie wywary nie zasługiwały nawet na uszczypliwy komentarz. Eliksir Malfoy'a nie był całkiem prawidłowo wykonany, ale nie przeszkodziło to Snape'owi w przyznaniu Slytherinowi piętnastu punktów. Mijając Hermionę uśmiechnął się drwiąco. Jak zawsze, jej eliksir był prawie idealny. Niewątpliwie miała talent i ogromny potencjał, ale nie widział potrzeby mówienia jej tego. W jego opinii powinna nauczyć się jeszcze samodzielnej analizy i krytyki instrukcji, zamiast ślepo podążać za wskazówkami, tylko dlatego, że były zawarte w podręczniku. Przez minutę wpatrywał się w zawartość kociołka Harry'ego, potem przenosząc wzrok na syna. Chłopak dzielnie wytrzymał spojrzenie. Severus prychnął cicho podchodząc do katedry.
- Na następną lekcję wszyscy oprócz pana Malfoy'a, Pottera i Granger, mają mi przynieść wypracowania na temat Wywaru Pobudzającego na przynajmniej 3 rolki pergaminu. - syknął z satysfakcją. Nie usłyszał cichych jęków, które zagłuszył dzwonek.
- Nie sądzicie, że to niesprawiedliwe, że Snape nie kazał Malfoy'owi pisać tego eseju? I jeszcze dał mu punkty! Jego eliksir nawet nie miał prawidłowej barwy. - mówił Ron, gdy chwilę później zmierzali ku sali Obrony.
- A czy Snape kiedykolwiek był sprawiedliwy? - odparła Hermiona wzruszając ramionami. Starała się zignorować wciąż przyspieszony puls i uczucie gorąca, które poczuła, kiedy Severus stanął koło niej.
Chłopcy nie odpowiedzieli, doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nauczyciel Eliksirów jest wyjątkowo niesprawiedliwym człowiekiem. W spokoju zajmowali swoje miejsca w klasie. Dolores Umbridge uśmiechała się fałszywie, była tego dnia wyjątkowo zadowolona.
- Zanim zaczniecie czytać kolejny rozdział podręcznika chcę coś ogłosić. - zaczęła słodkim tonem. Unieśli głowy z umiarkowanym zainteresowaniem. Harry wymienił z Ronem krótkie spojrzenie. Odchrząknęła, rozłożyła przed sobą arkusz i zaczęła czytać. - Na polecenie Wielkiego Inkwizytora Hogwartu. Niniejszym rozwiązuje się wszystkie uczniowskie organizacje, drużyny, grupy i kluby. Za organizację, stowarzyszenie, drużynę grupę lub klub uważa się regularne spotkania trojga lub większej liczby uczniów. O pozwolenie na założenie nowej organizacji, stowarzyszenia, drużyny, grupy czy kluby należy się starać u Wielkiego Inkwizytora Hogwartu. Żadna uczniowska organizacja, stowarzyszenie, drużyna, grupa lub klub nie może istnieć bez wiedzy i zezwolenia Wielkiego Inkwizytora Hogwartu. Każdy uczeń, który samodzielnie utworzy organizację, stowarzyszenie, drużynę, grupę czy klub lub wstąpi do organizacji, stowarzyszenia, drużyny, grupy czy klubu, nie posiadającego zezwolenia Wielkiego Inkwizytora zostanie wydalony ze szkoły. Powyższe zarządzenie wydano na podstawie Dekretu Edukacyjnego nr Dwadzieścia Cztery. - skończyła utkwiwszy spojrzenie wyłupiastych oczu w Harry'm.  -  A teraz proszę zająć się podręcznikiem. W ciszy. - dodała słodko i usiadła za biurkiem.

Potter zacisnął pięści ze złości. 'Ona wie' pomyślał. Zerknął na Hermionę, która ku jego zdziwieniu uśmiechała się kpiąco, jakby wcale nie była zdziwiona. Od niechcenia otworzył książkę, ale wcale nie zamierzał poznawać opinii autora o 'Przeciwwskazaniach do użycia zaklęć obronnych'. Rozmyślał nad ostatnimi spotkaniami GD, o tym jak Ronowi udało się w końcu go rozbroić...od następnego spotkania chciał zacząć pracę nad Zaklęciem Patronusa... Nie, na pewno nie zrezygnuje z GD. A jeżeli ktoś przestraszy się i zdecyduje odejść od nich, cóż...jakoś to zniesie...
Po lekcjach trójka przyjaciół zajęła najbardziej oddalony stolik w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Harry chciał jak najwięcej prac domowych zrobić teraz, bo nie wiedział jak długo będzie u Snape'a. Wyciągnął z torby notes, który służył za dziennik snów i podręcznik od wróżbiarstwa.
- Myślałam, że mieliście je prowadzić tylko przez miesiąc? - spytała Hermiona spoglądając na Sennik z niesmakiem.
- Ważka stwierdziła, że to jednak zbyt krótko. - mruknął bez entuzjazmu. - No dobra...tydzień temu śniło mi się, że...jadłem płatki owsiane w Wielkiej Sali.  Jak myślicie, co to znaczy?
- Pewnie to, że zostaniesz zagryziony przez Ponuraka...bo Mars spotka się z Jowiszem. - podsunął Ron również wyjmując swój notes i czysty arkusz pergaminu. Potter skinął i zapisał propozycję kolegi.

Hermiona zacisnęła mocno usta i zmarszczyła brwi. Chociaż nie miała zupełnie szacunku do wróżbiarstwa, jako przedmiotu, to odrabianie pracy domowej poprzez zmyślanie drażniło ją. Westchnęła przeglądając swoje notatki z Historii. Mieli za trzy dni oddać Sauvage'owi wypracowania na temat obyczajów angielskich czarodziejów z czternastego wieku.
- Hermiono...- zaczął Ron robiąc do niej maślane oczy. - Mogłabyś mi pomóc z tym wypracowaniem dla Snape'a? Zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać...
- Gdybyś słuchał wczoraj Sauvage'a to byś wiedział. - syknęła, ale po chwili wahania podała mu swoje zapiski z Eliksirów.
- Jesteś wspaniała. - uśmiechnął się szeroko. Spojrzała wymownie w sufit. 
- Pięć dni temu śniło mi się że...- zastanawiał się na głos Potter. Zerknął przez okno szukając inspiracji. - ...nasłałem na Umbridge sklątki tylnowybuchowe Hagrida. - napisał, Ron parsknął śmiechem, nawet Hermiona uniosła nieco kąciki ust.
- Hej Weasley, Potter! - zawołała Angelina, kapitan Gryfonów, podchodząc do nich. - Słyszeliście już o nowym Dekrecie? To dotyczy też drużyn quidditcha! Musimy na nowo poprosić o przyzwolenie na grę. Także, Harry proszę cię żebyś był spokojny na...
- Przecież jestem spokojny! - krzyknął gniewnie, przerywając jej.
- Właśnie widzę. - uniosła brwi, a on zarumienił się lekko. - W każdym razie zaniosłam jej już prośbę...
- Jakby nie chciała się zgodzić, to zawsze możemy poprosić o wstawiennictwo McGonagall. - powiedział Ron. Dziewczyna wzruszyła ramionami, mruknęła 'Chyba tak' i odeszła. - Kurczę...myślicie, że ktoś z GD doniesie o nas?
- Nie mogą. - odparła spokojnie Granger, nie przerywając pisania.
- Ależ jesteś naiwna, nie wszyscy są...
- Oj, Ron...zaczarowałam naszą listę tak, że jeżeli ktoś się wygada, to od razu tego pożałuje. - oświadczyła z tajemniczym uśmiechem. Spojrzeli na nią pytająco. - Powiedzmy, że...najgorszy trądzik to pikuś przy tym, co stanie się z cerą donosiciela. 
- Czasami mnie przerażasz... 

Harry zapisał  jeszcze kilka zmyślonych snów, większość interpretując jako prognozy rychłej i bolesnej śmierci. Zadowolony, schował z powrotem do torby notes i Sennik. Przeciągnął się w fotelu, spoglądając w stronę kominka. Żałował, że nie mógł porozmawiać z Syriuszem na osobności...opowiedzieć mu o prześladujących go snach o enigmatycznym korytarzu i o Gwardii... 
Trzy godziny później Ron był w połowie eseju dla Snape'a, a Harry skończył pisać wypracowanie na Historię. Pożegnał się z przyjaciółmi i wyszedł z wieży Gryffindoru kierując się w stronę lochów. 
Mijając jeden z korytarzy, natknął się na jedną z Krukonek.
- Luna, cześć. - przywitał ją, czując nagle suchość w gardle. Długie, blond włosy miała w lekkim nieładzie, na szyi naszyjnik z jakichś kolorowych kulek, a w dłoni trzymała dziwaczne, pstrokate okulary.
- Cześć...Harry...zastanawiałam się kiedy będzie następne spotkanie GD? - spytała rozmarzonym głosem.
- Jutro...potem poproszę Hermionę, by ustawiła datę na moim galeonie, żeby wszyscy zauważyli.
- Cieszę się...przyznam ci...obawiałam się, że zrezygnujecie po tym najnowszym dekrecie. - oświadczyła spokojnie. Ton jej głosu był ciepły i przyjazny. - Byłoby szkoda...tak wiele się już nauczyłam...no i czuję się na tych spotkaniach jakbym miała przyjaciół. - dodała pogodnie.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi. - stwierdził 
- Miło, że to mówisz. - uśmiechnęła się radośnie, a jej duże, jasne oczy rozbłysły. Chłopak miał ochotę objąć ją lekko, ale powstrzymał się.
- Porozmawiamy później, dobrze? Śpieszę się na korki do Snape'a.
- Oczywiście, powodzenia.
- Dzięki. - opowiedział i pobiegł schodami do lochów.
Zatrzymał się dobiegłszy do gabinetu  Mistrza Eliksirów. Lekko dysząc, zapukał i wszedł do środka po suchym 'Wejść!'. Severus spojrzał na chłopaka spode łba i wskazał mu krzesło przed biurkiem. Kiedy ten posłusznie usiadł, podsunął mu pusty pergamin. Zaklęciem przywołał z półki dwa opasłe tomy i również przesunął je w stronę Gryfona.
- Zabrałeś swoje pióro? - spytał chłodno i podał mu jedno ze swoich czarnych, kiedy uczeń potrząsnął głową. - Proszę bardzo...zobaczymy czy dasz radę napisać przez dwie godziny coś w miarę sensownego....możesz z nich korzystać. - wskazał na księgi.
Harry rzucił mu krótkie spojrzenie i bez słowa zaczął przeglądać jeden z egzemplarzy. "Czy prawda zawsze jest najlepsza?". Po chwili zanurzył pióro w kałamarzu.
Nie potrafił sobie wytłumaczyć dlaczego, ale dobrze się czuł w towarzystwie Snape'a, spokojnie i jakby...bezpiecznie. Nie wiedział z czego to wynikało...może to po prostu była kwestia jego dojrzałości i tego, że w końcu poważnie podchodził do przedmiotu. Co kilkanaście minut podnosił nieco wzrok, by zobaczyć co mężczyzna robi. Sprawdzał wypracowania, które wcześniej mu oddali uczniowie z klasy Harry'ego. Po godzinie zauważył, że Ron dostał 'N', jak  każda praca, tak i ta opatrzona była bardzo miłymi komentarzami, jak np. przy pierwszym akapicie :  'Weasley, gdybyś więcej czasu spędzał na nauce, a mniej na jedzeniu,  może twój umysł coś by na tym zyskał.' i pod ostatnim 'Cóż, najwyraźniej, zanim przyniosłoby to jakiś skutek, musiałbyś przejść na wieloletnią głodówkę.'Po kolejnej godzinie Hermiona otrzymała 'W' z komentarzem : 'Granger, czy naprawdę twoją największą życiową ambicją jest przetransmutowanie się w encyklopedię?'.  Skończywszy pisać omiótł esej wzrokiem i podał go nauczycielowi. Snape uśmiechnął się złośliwie. Spojrzał na syna ostro. Przeczytawszy, napisał coś w górnym rogu i odłożył pergamin na stos sprawdzonych. Harry uśmiechnął się lekko, gdy dostrzegł duże, czarne 'P'.
Severus przeniósł zaklęciem wszystko z biurka na stolik w kącie gabinetu, tak by zrobić miejsce na kociołek, podkładkę i ingrediencje.
- Eliksir Witaminowy. Powszechnie używany jako suplement diety. Nie jest zbyt skomplikowany, więc nawet ty nie powinieneś mieć większych trudności z przygotowaniem go. - powiedział drwiąco.
Przez następne sześćdziesiąt minut  Harry posłusznie wykonywał instrukcje Severusa. Pociął w drobną kostkę korzonki rzepy wiedeńskiej, poćwiartował wnętrzności salamandry. Mieszał wywar raz przez dziesięć minut zgodnie z ruchem wskazówek zegara, potem dwadzieścia minut w przeciwnym kierunku.
Skrzywił się, gdy od takiej pracy jego dłonie zesztywniały. Nic nie powiedział, ale Snape zauważył to, podał mu miseczkę z Eliksirem Nawilżającym i kazał moczyć przez kilka minut.
- Można gdzieś kupić zapas tego eliksiru? - spytał Harry, kiedy cała zawartość wchłonęła się w jego skórę, a ból natychmiast ustąpił.
- Nie. To mój wynalazek. - odparł podając mu srebrny nóż do krojenia granatów.
- Zbiłby pan majątek. - stwierdził chłopak obierając owoc. Snape uśmiechnął się lekko. - A...nauczy mnie pan go robić? - spytał z nadzieją w głosie. Nauczyciel przez moment przyglądał mu się, jakby z wahaniem.
- Tak, ale później.
- Naprawdę? - zawołał radośnie.
- Czy do ciebie nie dociera gdy raz się coś powie? - warknął. - Zawsze muszę się powtarzać.- syknął oschle.
- Przepraszam, po prostu...nie oczekiwałem...- mruknął przyciskając nóż do skórki cedratu.
Kiedy wrzucił do kociołka drobne owoce yangmei eliksir zmienił barwę na bladoróżową. Dodał jeszcze kilka nasion karamboli. Skrzywił się kiedy miał dodać ostatni składnik. Wyciąg z morwy indyjskiej.
- Ostrożnie. Tylko pięć kropli...- zaczął Severus.
Nie zdążył dokończyć. W jednej chwili wydarzyło się kilka rzeczy. Harry krzyknął. Wypuścił z dłoni butelkę, która wpadła do kociołka. Wywar gwałtownie zabulgotał. Snape rzucił szybko zaklęcie, które spowodowało, że krzesło pod chłopcem złamało się, tak że ten znalazł się na podłodze, poza zasięgiem substancji, która po chwili gwałtownie wybuchła rozpryskując się głównie na nauczyciela.
 Severus podbiegł do Gryfona, nawet nie ścierając z siebie eliksiru. Potter trzymał się jedną ręką za bliznę na czole, drugą zaciskając na ramieniu. Cały czas krzyczał i wił się z bólu.

Ciemność. Okrutny, zimny śmiech wypełniając całą przestrzeń. Błysk światła, krzyki, błagania. 
Mężczyzna leżący na ziemi, jęczał w agonii. Znów śmiech. Ciało mężczyzny wzbija się o kilka metrów, przeginając się. Wrzask, głośny chrupot łamanych kości kręgosłupa. Zielone światło i śmiech.
Mgła, spoza mgły wyłania się ciemny korytarz. Biegnie korytarzem do drzwi. Otwierają się gdy tylko koło nich staje...znajduje się w ogromnej sali pełnej dziwnych, kamiennych formacji...w oddali kolejne drzwi....

- Potter! - wrzasnął Snape przytrzymując chłopaka. Ścisnął go pod żebra. Harry po kilku minutach uspokoił się i oparł bezwładnie głowę o tors nauczyciela. Ciężko dyszał. Odjął rękę od czoła. Była zakrwawiona.
- Przepraszam...ja...
- Potter! Zabolała cię blizna.Co widziałeś? - spytał ostro przywołując różdżką chusteczki.
- Skąd pan wie, że coś widziałem? - odparł słabym głosem ocierając sobie twarz podaną mu chusteczką.
- Potter! - powtórzył niecierpliwie.
- Ja...on...jest szczęśliwy...bardzo szczęśliwy...kogoś zabił...i ten korytarz...wreszcie przeszedłem przez te drzwi...
Snape wstał. Podniósł chłopaka za szatę i pchnął na swój fotel. Podszedł do szafki z eliksirami. Wyjął trzy butelki i postawił przed Harry'm nakazując mu je natychmiast wypić. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył przerażony wzrok syna, kiedy ten na niego spojrzał. Przeszedł do swojej komnaty, a stamtąd do łazienki.
Obmył twarz zimną wodą. Nie przepadał specjalnie za swoim odbiciem. Uśmiechnął się kpiąco, jego policzki wyglądały jakby podrapał je wściekły kot. Prychnął i wrócił do gabinetu. Wyjął ze schowka maść i wtarł ją od niechcenia. Podszedł do biurka, nachylił się nad nim, opierając się o nie rękami.
- Jaki korytarz? - spytał siląc się na spokój.
- Ja...nie wiem...śni mi się od kilku miesięcy...nie wiem, gdzie to jest...- powiedział wypijając ostatni eliksir. Skrzywił się z obrzydzeniem, wyjątkowo kwaśny.
- Śni. - powtórzył Snape.
- Tak...
- Powiedziałeś o tym dyrektorowi?
- Nie. Nie sądzę, by go to obchodziło... Naprawdę przepraszam, to tak okropny ból, że nie zapanowałem nad tym, co robię i...
- Dosyć. Zdaje sobie z tego sprawę, Potter. Nawet ty nie jesteś tak bezmyślny. - westchnął. - Lepiej?
- Tak, dziękuję. - odpowiedział cicho.
- Jeżeli czujesz się na siłach, wracaj do swojego dormitorium. Postaraj się uspokoić i nie myśleć o tym...
Chłopak skinął i niespiesznie wyszedł. Severus zacisnął dłonie w pięści ze złości. Potrzebował kilku minut na opanowanie się. Wziął kilka głębokich oddechów. Kilkoma zaklęciami usunął resztki eliksiru ze swoich szat i wnętrza pomieszczenia. Energicznie wyszedł, trzaskając drzwiami. Skierował się w stronę gabinetu dyrektora.
- Cytrynowe dropsy. - warknął ze wstrętem hasło.
Albus Dumbledore stał przed oknem trzymając w dłoni paczkę, z wyżej wymienionymi cukierkami. Najprawdopodobniej obmyślał kolejny genialny plany uratowania świata.
- Coś się stało, Severusie? - spytał lekko, nawet nie odwracając się w jego stronę.
- Uważam, że Potter powinien już zacząć uczyć się oklumencji. - oświadczył poważnie podchodząc bliżej.
- Nie widzę takiej potrzeby. - rzekł, spoglądając w końcu na niego znad swoich okularów. - Może dropsa? - wyciągnął ku niemu paczuszkę.
- Dumbledore, chłopak ma sny od Czarnego Pana. To go wymęczy, przed chwilą...
- Severusie, dlaczego w ogóle to ciebie obchodzi? - zapytał pogodnie, zupełnie nie przywiązując wagi do słów nauczyciela.
- Chyba o to nam wszystkim chodzi, żeby był bezpieczny, prawda? A nie będzie, jeżeli jego umysł będzie otwarty dla Czarnego Pana, on to wykorzysta, będzie ingerował coraz głębiej! - warknął ze złością.
- To ja tutaj decyduje. - powiedział ostro dyrektor, porzucając wesoły ton. - Jeszcze nie. Na oklumencję przyjdzie odpowiedni moment.
- Po tym, jak Czarnemu Panu uda się go opętać, tak? To według ciebie będzie dobry moment?! - syknął cicho.
- Nie powinieneś, nie wiem...sprawdzić prac domowych, albo przygotować jakieś eliksiry? - odezwał się wrogo Dumledore wskazując mu dłonią drzwi.
Severus poczuł przemożną ochotę miotnięcia w niego jakiejś klątwy. A znał wiele bardzo dobrych. Opanował się jednak natychmiast. Prychnął i szybko opuścił salę.
Idąc pustymi korytarzami nie spieszył się. Najbardziej bolało go to, że musi z założonymi rękami patrzeć na to, co dzieje się z jego synem, na co skazuje go ten stary dziwak. Tak bardzo zapatrzył się w wojnę z Voldemortem, że nie dostrzegał, że Harry to tylko młody chłopak. Zdolny i inteligentny, ale normalny chłopak. Nie żaden bohater, który ma rzucić wszystko i poświęcić się ratowaniu całej społeczności czarodziejów, bo tak głosiła głupia przepowiednia i Dumbledore...