NEXT CHAPTER


.

.

18.07.2012

7.
Double spy and prevarication all around



 Z zamyślenia wyrwał Severusa chłodny głos Toma.
- Usiądź - polecił. 
Wskazał mu jedno z krzeseł przy długim dębowym stole. Sam stał tyłem do niego, ze skrzyżowanymi ramionami wpatrywał się w ciemność  za oknem, w której co krótką chwilę jaśniały błyskawice. W prawej dłoni ściskał smukłą różdżkę. 
W pomieszczeniu panował półmrok, jedynym źródłem światła był powoli przygasający ogień w kominku. Na dywanie tuż przed nim spał wielki wąż. Ciemna koszula Riddle'a, jego spodnie i czarne włosy sprawiały, że niemal wtapiał się w tło. 
- Mów.
Severus odchrząknął. Sądził, że rozegrał to bardzo zgrabnie. Kilka dni po rozmowie z Dumbledorem, zasugerował Riddle'owi, iż przydałby mu się szpieg w Zakonie Feniksa. Ktoś kto uda skruchę przed dobrodusznym dyrektorem, ubłaga o możliwość naprawienia swoich win poprzez donoszenie mu o planach Czarnego Pana i jego popleczników, a w rzeczywistości to właśnie dla niego będzie węszył w Zakonie. Oczywiście pomysł ten spotkał się z entuzjazmem i aprobatą, 
- Dumbledore przyjął moje wyznanie i zgodził się. 
Riddle prychnął ze śmiechu. 
- Stary, naiwny głupiec. 
Odwrócił się od okna. Jego niebieskie czy błyszczały, a wąskie usta ułożyły się w kpiącym uśmieszku. Nieśpiesznie podszedł do stołu i zajął miejsce na przeciwko Severusa. 
- Wprost powiedział, że mi nie ufa i będę musiał mu udowodnić swoją szczerość.
- A to żaden problem. Jeszcze dziś możesz mu donieść o planowanym ataku na sierociniec, w którym się wychowałem. Powiedz mu, że to będzie pojutrze.
- Dobrze - oparł posłusznie.
- Wyślę tam Rosiera, Rookwooda i paru innych, ale dla ciebie mam inne zadanie.
Snape zerknął na niego pytająco.
- Chcę żebyś pozbył się córki naszego upartego Ministra. Może to sprawi, że przestanie nas lekceważyć.



*

Lily wyszła na zewnątrz domu Alastora Moody'ego. Zeszła po schodkach, usiadła na ostatnim z nich. Powiedziała, że potrzebuje trochę świeżego powietrza, choć tak naprawdę chciała po prostu choć na chwilę oddalić się od Dumbledore'a i Jamesa Pottera. Sam Moody i kilku innych aurorów wyszło półgodziny wcześniej, tuż po zebraniu i towarzystwo pozostałej dwójki było dla niej nie do zniesienia. 
Czuła się zaszczuta całym matactwem, które ją otaczało, swoją bezradnością i niemocą. 
Słońce prawie zachodziło. Uniosła głowę do góry, na moment przymknęła oczy, a gdy znów je otworzyła, dojrzała zbliżającą się po wąskiej alejce postać ubraną na czarno. Od razu poderwała się ze schodów i pobiegła ku Severusowi. 
Objął ją mocno gdy rzuciła mu się na szyję. 
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - spytał nerwowo. 
- Dobrze. 
- A dziecko?
- Też, całkowicie zdrowy. 
- Jakie imię wybrałaś? 
- Myślałam, że jeszcze długo nie będziemy mieli możliwości żeby się zobaczyć i porozmawiać na osobności...  Myślałam o "Harry" i twoje jako drugie... Chyba, że tak ci się nie podoba i...
Zaśmiał się krótko. 
- Nie, nie. Podoba mi się - oparł, zaciskając dłoń na jej ręce. 
Lily zerknęła przez ramię na drzwi wejściowe. Mieli maksymalnie kilka minut zanim Dumbledore każe im wejść do środka. 
- Jak wygląda?
Uśmiechnęła się. 
- Ma twoje włosy i usta. Zielone oczy. Teraz jest pod opieką, ale nie tutaj, w...
- Nie - przerwał jej. - Nie mów mi. Bezpieczniej będzie gdy ta informacja nie znajdzie się w mojej głowie.  
- Właśnie, Sev! Dlaczego ty to zrobiłeś?! - Posłał jej pytające spojrzenie. - Dlaczego zwróciłeś się do Dumbledore'a? Dopiero co mi o tym powiedział. 
- Prosiłem go by was ochronił... chciał czegoś w zamian.
Zacisnęła dłonie, powoli pokręciła głową. Nie mogła mu nic powiedzieć, więc tylko ponownie się do niego przytuliła. 
W tej chwili usłyszeli głos dyrektora.
- Oh, już jesteś, Severusie! Wejdźcie, to nie pora na pogawędki o szkolnych czasach!


James Potter siedział na jednym z foteli obitych starą, wysłużoną już skórą. Nonszalancko przerzucał jabłko z dłoni do dłoni, nawet na nie nie spoglądając. Kiedy zobaczył wkraczających do środka Lily i Dumbledore'a z Severusem, na jego twarzy wyraz znudzenia zmienił się na wrogość.
Dumbledore zamknął drzwi, zerknął to na Jamesa, to na Severusa, po każdym z nich w każdej chwili spodziewał się wzajemnego ataku. Byli jak dwa wilki, które nieustannie ze sobą walczyły ilekroć jeden natknął się na drugiego.
James rzucił jabłko w kąt i wstał.
- Obaj jesteście tutaj na moje zaproszenie, więc błagam, pohamujcie niechęć do siebie, żebyśmy mogli...
- Niechęć?! - parsknął Potter. - Ja cię tego mordercy brzydzę i gardzę nim! I nie wyrażam swojej zgody na to, by miał cokolwiek wspólnego z naszą sprawą!
Lily przymknęła oczy. Potter w przeciwieństwie do niej, świetnie się czuł w swojej roli.
- Twoja zgoda nie jest tu potrzebna, James - oświadczył karcąco Dumbledore. - Proszę, żebyś uszanował... 
- Ja mam szanować jego? Ten przestępczy element?!
Severus zacisnął dłoń na swojej różdżce, z której trysnęło kilka iskier. 
- Severus naraża swoje życie, żeby pomóc Zakonowi, więc...
- Tak, bo jego życie to przecież taka wielka wartość - syknął zjadliwie James. 
- Kontynuuj, Potter, a zaraz pożegnasz się ze swoim!
- Widzi profesor?! On już mi grozi! Stwarza niebezpieczeństwo dla wszystkich wokół! Zawsze wiedziałem, że taki śmieć jak ty marnie skończy - dodał, patrząc na Snape'a z nienawiścią. 
- Jeszcze jedno słowo, Potter - syknął Severus, unosząc różdżkę. 
James natychmiast dobył swojej i wycelował ją w przeciwnika. 
- No, dawaj! Pokaż czego cię tam nauczyli! Myślisz, że się ciebie boję, Śmiecierusie?
Z różdżki Severusa wystrzeliła wiązka cząstek z zieloną poświatą, James w porę zrobił unik, przez co trafiła w donicę z paprocią, rozsadzając ją na kawałeczki. 
- Dosyć tego! - zawołał ze złością Dumbledore. - Proszę mi oddać różdżki! Obaj! -Zamiast to uczynić obaj mierzyli się przez chwilę z żądzą mordu w oczach. - Wasze różdżki - nakazał dyrektor, wyczekująco wystawiając dłoń. - Potter pierwszy i z wielkim niezadowoleniem oddał swoją. - Severusie?
Severus niechętnie podał mu swoją różdżkę. 
- Nie będę znosił waszych dziecinnych kłótni. Tylko marnujecie tym swój i mój czas! Uważam, że w obliczu zaistniałej sytuacji, skoro wszyscy jesteśmy po tej samej stronie, powinniście zaprzestać tej idiotycznej walki dwóch samców alfa i pogodzić się. Nie ukrywam, że liczę na chociaż symboliczny uścisk dłoni. 
Domagał się niemożliwego. Obaj prychnęli jednocześnie. 
- Prędzej zginę niż go dotknę!
- I vice versa, mięczaku!
- Mnie nazywasz mięczakiem, ty kryminalna szumowino?!
Dumbledore ukrył twarz w dłoniach. Zrozumiał, że ani prośbą ani groźbą nie wpłynie na ich stosunek do siebie. Westchnął ciężko. 
- Cisza! Dobrze... obaj jesteście niereformowalni, więc zostawmy to na razie. Severusie, tak jak uzgadnialiśmy, członkowie Zakonu wtrącili się w atak Voldemorta na sierociniec. Mam nadzieję, że uwierzył we wszystko i nie ma co do ciebie wątpliwości?
- Tak. 
- Ale nie powiedziałeś mi o tym, że rozkazał zamordować Julie Webeld.
- Nie mogłem - odparł spokojnie. - Prawie nikt o tym nie wiedział.
- To tobie to zlecił?
Severus nie odpowiedział. Kusiło go by spojrzeć na Lily, tylko kątem oka widział jej twarz, na której nie odmalowała się żadna reakcja. 
- Tak. 
James prychnął z odrazą. 
- Zrobiłem to co musiałem. Nie zachowuj się tak, jakbyś sam nikogo nie zabił, Potter - syknął Snape. 
- Owszem, paru podobnych tobie drani, dzięki czemu świat stał się odrobinę lepszy.
Dumbledore milczał przez chwilę.
- Cóż, myślę, że na teraz możemy już zakończyć to spotkanie. Oczywiście fakt, iż Severus pomaga Zakonowi musi pozostać naszą tajemnicą, bez żadnych wyjątków. Rozumiesz mnie, James?
Potter niechętnie przytaknął. 
Severus chciał żeby Lily na niego spojrzała z takim samym uczuciem jak patrzyła na niego zanim weszli do domu Moody'ego. Po tym co powiedział, potrzebował tego. Chciał nawet wziąć ją za rękę, ale obecność Dumbledore'a to uniemożliwiała. 
Dumbledore wyprowadził go na zewnątrz, niby dlatego, że sam zamierzał wybrać się do Ministerstwa przed kolejnym nocnym zebraniem Zakonu, ale Snape przeczuwał, że był to tylko pretekst by powiedzieć mu coś w cztery oczy. 
- Myślałem, że ustaliliśmy pewne zasady, Severusie. Musisz mówić mi o takich planach jak zamordowanie córki Ministra. Muszę wiedzieć o absolutnie wszystkim, czego dowiadujesz się od Toma. Co jasne, nie wszystko wykorzystam, nie jest moim zamiarem by zdemaskować cię przed nim, ale muszę wiedzieć, inaczej nie będę mógł ci ufać. Rozumiesz? - zapytał, przyglądając mu się uważnie znad swoich okularów połówek.
- Rozumiem.
- Pamiętaj o tym. Pamiętaj o tym, że jeżeli coś przede mną zataisz, jeżeli będziesz ze mną nieszczery, nie będę wahał się ani chwili by wydać cię i posłać do Azkabanu.
Severus spojrzał mu prosto w oczy.
- Rozumiem.