„istota
szpiegostwa polega na tym samym co handel lub seks; szpiegowanie musi
być coraz lepsze lub nie prowadzi do niczego.”
Usiadł
na łóżku i mocno potarł oczy. Sięgnął po szklane naczynko, w którym
trzymał awaryjne tabletki nasenne, ale żadnej już tam nie było. Mógłby
wziąć ze swoich zapasów butelkę eliksiru nasennego, ale od pewnego czasu
starał się ograniczać jego picie, by nie dopuścić do całkowitego
uzależnienia. Próbując zasnąć, przechodził od stanu mętliku, jakby nie
mógł uspokoić swoich myśli, do pustki, w której żadnej z myśli nie mógł
zidentyfikować.
Zerknął na srebrny zegarek, który kładąc się położył na stoliku nocnym. Dochodziła piąta nad ranem. Odetchnął, wstał, by nalać sobie wody z dzbanka. Stwierdził, że nie ma sensu dłużej próbować zasnąć, za dwie godziny miał stawić się na rozmowę z Albusem Dumbledorem, a potem zdąży jeszcze pójść na śniadanie przed rozpoczęciem lekcji.
Na kredensie leżała niewielka kartka. Był to stary list od Lily, miał nawyk czytania go regularnie. Nawet gdyby bardzo chciał, nie byłby w stanie zliczyć ile razy już go przeczytał od czasu gdy go otrzymał. Wziął go do ręki.
Kochany Severusie!
Nie mogę napisać wiele, ale chcę żebyś wiedział, że bardzo za Tobą tęsknię i w myślach wciąż na nowo przeżywam ostatni dzień i noc, które spędziliśmy razem.
Jestem w ciąży. Chłopiec. Czuję się dobrze. Termin to ostatnie dni lipca.
Przepraszam, że powiadamiam Cię o tak ważnej dla nas obojga sprawie w tej formie, ale nie mam innej możliwości, a bardzo boli mnie to, że nie mogę z Tobą porozmawiać.
Wybacz mi, że nie powiedziałam Ci tego wcześniej - nie mogłam z przyczyn niezależnych ode mnie.
Kocham Cię i każdego dnia ciężko znoszę tę rozłąkę, chciałabym, żeby skończyła się jak najszybciej. Często zastanawiam się, w których chwilach, gdy o Tobie myślę, Ty również myślisz o mnie.
Mimo wszystko, szczerze ufam w to, że prędzej czy później będziemy mogli kontynuować to, co zostało przerwane. Tylko razem i tylko na naszych zasadach.
Mam nadzieję, że nic Ci nie dolega. Proszę, uważaj na siebie!
Bardzo Cię kocham.
Lily
Zerknął na srebrny zegarek, który kładąc się położył na stoliku nocnym. Dochodziła piąta nad ranem. Odetchnął, wstał, by nalać sobie wody z dzbanka. Stwierdził, że nie ma sensu dłużej próbować zasnąć, za dwie godziny miał stawić się na rozmowę z Albusem Dumbledorem, a potem zdąży jeszcze pójść na śniadanie przed rozpoczęciem lekcji.
Na kredensie leżała niewielka kartka. Był to stary list od Lily, miał nawyk czytania go regularnie. Nawet gdyby bardzo chciał, nie byłby w stanie zliczyć ile razy już go przeczytał od czasu gdy go otrzymał. Wziął go do ręki.
Kochany Severusie!
Nie mogę napisać wiele, ale chcę żebyś wiedział, że bardzo za Tobą tęsknię i w myślach wciąż na nowo przeżywam ostatni dzień i noc, które spędziliśmy razem.
Jestem w ciąży. Chłopiec. Czuję się dobrze. Termin to ostatnie dni lipca.
Przepraszam, że powiadamiam Cię o tak ważnej dla nas obojga sprawie w tej formie, ale nie mam innej możliwości, a bardzo boli mnie to, że nie mogę z Tobą porozmawiać.
Wybacz mi, że nie powiedziałam Ci tego wcześniej - nie mogłam z przyczyn niezależnych ode mnie.
Kocham Cię i każdego dnia ciężko znoszę tę rozłąkę, chciałabym, żeby skończyła się jak najszybciej. Często zastanawiam się, w których chwilach, gdy o Tobie myślę, Ty również myślisz o mnie.
Mimo wszystko, szczerze ufam w to, że prędzej czy później będziemy mogli kontynuować to, co zostało przerwane. Tylko razem i tylko na naszych zasadach.
Mam nadzieję, że nic Ci nie dolega. Proszę, uważaj na siebie!
Bardzo Cię kocham.
Lily
Czy
to od tego listu wszystko się zaczęło? Nie. Wszystko zaczęło się gdy
jako ośmioletni chłopiec poznał ośmioletnią dziewczynkę, która mieszkała
zaledwie trzy ulice dalej od jego domu. Ten list rozpoczął jeden z
etapów ich znajomości. Najbardziej bolesne było to, że był to etap
ostatni.
Wtedy nie podejrzewał nawet, że w wyniku splotu różnych wydarzeń i decyzji, jego mały synek stanie się celem ataku czarnoksiężnika, któremu podlegał. Niedługo potem rozpoczął podwójną grę, której podporządkował całe swoje życie.
Schował list do szuflady kredensu i zamknął ją na klucz.
Tego dnia jako pierwszą miał lekcję z grupą Gryfonów i Ślizgonów, w której był też Harry. Nie koncentrował się na przygnębiających myślach o tym, że musiał udawać niechęć, nieufność i prawie wrogość do swojego własnego syna. Niestety to było konieczne, ale ból sprawiała mu świadomość, że bezpowrotnie obaj tracą lata, które powinni przeżywać w innej relacji. Ani Thomas Riddle, ani Dumbledore nie wiedzieli o tym, kto był prawdziwym ojcem Harry'ego i Severus uważał, że im dłużej taki stan rzeczy się utrzyma, tym bezpieczniej będzie zarówno dla niego jak i dla samego Harry'ego. A jego bezpieczeństwo było najważniejsze. Wieczór, w którym dowiedział się, że zostanie ojcem był jednym ze wspomnień, które regularnie powracały do niego w snach. Niedługo później dowiedział się, że dziecko jego i Lily z powodu jakiejś idiotycznej przepowiedni, miałoby stanowić zagrożenie dla Riddle'a.
Wtedy nie podejrzewał nawet, że w wyniku splotu różnych wydarzeń i decyzji, jego mały synek stanie się celem ataku czarnoksiężnika, któremu podlegał. Niedługo potem rozpoczął podwójną grę, której podporządkował całe swoje życie.
Schował list do szuflady kredensu i zamknął ją na klucz.
Tego dnia jako pierwszą miał lekcję z grupą Gryfonów i Ślizgonów, w której był też Harry. Nie koncentrował się na przygnębiających myślach o tym, że musiał udawać niechęć, nieufność i prawie wrogość do swojego własnego syna. Niestety to było konieczne, ale ból sprawiała mu świadomość, że bezpowrotnie obaj tracą lata, które powinni przeżywać w innej relacji. Ani Thomas Riddle, ani Dumbledore nie wiedzieli o tym, kto był prawdziwym ojcem Harry'ego i Severus uważał, że im dłużej taki stan rzeczy się utrzyma, tym bezpieczniej będzie zarówno dla niego jak i dla samego Harry'ego. A jego bezpieczeństwo było najważniejsze. Wieczór, w którym dowiedział się, że zostanie ojcem był jednym ze wspomnień, które regularnie powracały do niego w snach. Niedługo później dowiedział się, że dziecko jego i Lily z powodu jakiejś idiotycznej przepowiedni, miałoby stanowić zagrożenie dla Riddle'a.
Bezzwłocznie
aportował się, by po chwili być już w wielkim, pięknym dworze Riddle'ów
w Little Hangleton. Rozejrzał się po pomieszczeniu którego mrok
rozświetlał jedynie ogień z kominka. Na fotelu siedział wysoki,
przystojny brunet w wieku około trzydziestu lat. Gdy zobaczył Severusa
wstał i niespiesznie do niego podszedł. Miał na sobie, jak zwykle,
czarną koszulę, czarny krawat i garnitur.
- Wzywałeś mnie..? - powiedział Snape po kilku minutach ciszy.
- Tak – szepnął Tom - bo widzisz Severusie... dzisiaj dotarła do mnie bardzo niepokojąca wieść.
Zrobił pauzę. Snape milczał, w spokoju oczekując, aż mężczyzna będzie kontynuował.
- Otóż według przepowiedni w tym miesiącu urodzi się dziecko, które będzie miało zdolność pokonania mnie. Jakkolwiek by to nie brzmiało...
Zrobił pauzę. Snape milczał, w spokoju oczekując, aż mężczyzna będzie kontynuował.
- Otóż według przepowiedni w tym miesiącu urodzi się dziecko, które będzie miało zdolność pokonania mnie. Jakkolwiek by to nie brzmiało...
- Chyba nie wierzysz w przepowiednie? To oczywiste, że są to...
- Tak - przerwał mu. - Ale to nie znaczy, że mnie nie zainteresowała. Nawet przepowiednia-bzdura, wciąż insynuuje, że jakieś dziecko ma być potężniejsze ode mnie - syknął.
- Nikt nie może się tobie równać, a co dopiero małe dziecko.
- Tak - przerwał mu. - Ale to nie znaczy, że mnie nie zainteresowała. Nawet przepowiednia-bzdura, wciąż insynuuje, że jakieś dziecko ma być potężniejsze ode mnie - syknął.
- Nikt nie może się tobie równać, a co dopiero małe dziecko.
-
Nie ma znaczenia czy w to wierzę, uważam że najodpowiedniejsze będzie
usunięcie potencjalnego problemu. Nie powinienem tego ignorować nawet ze
względów czysto wizerunkowych, jeżeli ta treść stanie się powszechnie
znana, brak mojej reakcji może zostać odebrany jako strach. Nikt nie
będzie podważał mojej potęgi.
- Rozumiem.
- Rozumiem.
- Przepowiednia mówi o synu działaczy Zakonu Feniksa, Lily Evans i Jamesa Pottera. Może
masz mi coś do powiedzenia o tym dziecku?
Severus drgnął. Nie było jeszcze takiej sytuacji, w której okłamałby Riddle'a lub wprowadził go w błąd. Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią, nie z powodu wahania, a po to, by uspokoić swój oddech i by ton jego głosu nie brzmiał podejrzanie.
- Nic o nim nie
wiem - powiedział.
- Doprawdy? - Riddle mówił
spokojnie, ale jego intensywnie niebieskie oczy świdrowały Severusa, jakby chciały przejrzeć go na wylot. - Znasz Jamesa
Pottera i Lily Evans, prawda? Są w twoim wieku.
- Owszem - odparł od razu. - Byliśmy w tej
samej klasie w Hogwarcie.
Severus poczuł jak przeszły go ciarki. Prawdopodobnie pytał już innych śmierciożerców i ktoś musiał powiedzieć mu o tym, że on i Lily byli parą przez parę ostatnich lat w Hogwarcie. Miał wrażenie jakby w gardle stanęło mu połknięte w całości jabłko.
- Byliśmy kiedyś parą - wyznał cicho. - To było dawno.
- Jak dawno?
- Zostawiłem ją tuż przed ukończeniem szkoły.
- Hm... czy rozstanie przebiegło w przyjaznych stosunkach? - zapytał, rozważając pomysł, o którym właśnie pomyślał.
Severus stwierdził, że bezpieczniej będzie powiedzieć, że nie.
- Nie.
Nawet nie minął się z prawdą w dużym stopniu. Nie pokłócili się, ale bardzo ją wtedy zranił.
Riddle westchnął i porzucił pomysł.
- Trudno. Swoją drogą... Snape... nie spodziewałbym się po tobie, że związałbyś się ze szlamą.
Severus poczuł ukłucie w okolicach klatki piersiowej i powoli narastającą złość. Jakież to miało znaczenie?
- Nieważne - mówił dalej Voldemort. - Znajdę odpowiednią osobą z samego Zakonu...
Riddle westchnął i porzucił pomysł.
- Trudno. Swoją drogą... Snape... nie spodziewałbym się po tobie, że związałbyś się ze szlamą.
Severus poczuł ukłucie w okolicach klatki piersiowej i powoli narastającą złość. Jakież to miało znaczenie?
- Nieważne - mówił dalej Voldemort. - Znajdę odpowiednią osobą z samego Zakonu...
Gdy deportował się z powrotem do domu, jego mózg już intensywnie pracował nad odpowiednim rozwiązaniem. Czarny Pan zamierzał zabić jego dziecko i najprawdopodobniej dziewczynę, którą kochał. Świadomość tego natychmiast przekierowała jego myślenie na inne tory. Chociaż nie widział jeszcze swojego syna, to on był najważniejszy. I Lily. Nie mógł spokojnie przyglądać się polowaniu, jakie niedługo miał wszcząć Riddle. Ale jak niby miał mu przeszkodzić? I to tak, by samemu nie zginąć?
Rozejrzał się po salonie, tak jakby spodziewał się znaleźć tam drogowskaz do odpowiedzi, albo chociaż wskazówkę. Podszedł do barku i wyciągnął z niego starą butelkę wina. Miała ponad trzysta lat, a otrzymał ją od swojego nauczyciela, który przygotowywał go do zdania Egzaminu Mistrzowskiego rok wcześniej. Wypił połowę kieliszka i schował butelkę z powrotem. Przypomniała mu, że jeżeli miałby się zwrócić do kogokolwiek po pomoc, to tylko do niego.
Podbiegł do biurka, wysunął pierwszą szufladę i wyrzucił całą jej zawartość w poszukiwaniu czystej koperty. Gdy w końcu ją znalazł, szybko zaadresował:
Daniel Alexandre Amadeus Sauvage*
Paryż, Francja
.
Ze stosu książek
i pergaminów wyszukał pustą kartkę i napisał krótką wiadomość.
Muszę z tobą porozmawiać.
S.
Zapieczętował kopertę i przywołał do siebie sowę.
Dwa dni później Prorok Codzienny pisał o wciąż niewyjaśnionej śmierci Emilii
Valve, jednej z członków Wizengamotu. Została zamordowana miesiąc
wcześniej, pisano o niej jako o wyjątkowo utalentowanej czarownicy,
ale Snape zdecydowanie się z tym nie zgadzał. Jakoś nie zauważył po jej obronie żadnego wyjątkowego zachowania. Severus bez większego zainteresowania przeglądał gazetę, gdy przez okno wleciała sowa i zrzuciła mu na kolana kopertę. Odrzucił Proroka i niezwłocznie ją rozerwał.
Więc może teraz?
Jeżeli masz chwilę.
D.
Więc może teraz?
Jeżeli masz chwilę.
D.
Chwilę później aportował się i szedł już po Rue Brouillard Była to szeroka ulica położona w spokojnej dzielnicy oddalonej od centrum Paryża. Mieściły się tam imponujące posesje najzamożniejszych mieszkańców. Numer siódmy na tym tle prezentował się wyjątkowo okazale. Severus przeszedł przez otwartą bramę i zanim doszedł do drzwi minęło ponad pięć minut. Zapukał nerwowo. Po chwili drzwi otworzyły się, a gdy tylko przekroczył próg, zatrzasnęły się za nim z głuchym hukiem. Od razu skierował się do salonu.
Znał to miejsce jak dom, bo spędził tam rok tuż po zdaniu owutemów. Każdy, kto chce otrzymać tytuł Mistrzowski, musi spędzić przynajmniej rok szkoląc się u innego Mistrza, który ma przynajmniej piętnastoletnie doświadczenie. Daniel Alexander Amadeusz Sauvage był nie tylko najwybitniejszym Mistrzem Eliksirów, ale mówiono o nim jako o najznakomitszym Mistrzu z innych dziedzin. Ostatnio rzadko angażował się w życie publiczne i chociaż nie stronił od przyjęć, nie lubił być w centrum uwagi. Severus był pierwszym adeptem, którego ten przyjął po ponad pięćsetletniej przerwie. Przeczytał w Eliksirach (renomowanym, fachowym czasopiśmie) jego pracę badawczą i wyczuł w nim ogromny talent. Severus był pierwszym uczniem, którego pracę opublikowały Eliksiry, co samo w sobie wiele mówiło.
Daniel siedział po turecku na dywanie przy ławie, w dłoniach trzymał niewielkie płótno i mały pędzel. Snape stanął w progu i palcami zapukał o framugę.
- Sev, jak wspaniale cię zobaczyć! - zawołał, odkładając płótno na blat ławy. Uśmiechnął się do niego i gestem zaprosił do środka. - Poczekaj, przyniosę nam coś do picia.
Severus usiadł na sofie i rozejrzał się. Nic się tam nie zmieniło. Daniel wrócił po chwili, niosąc dużą butlę czerwonego wina i dwa kieliszki.
- No więc - zaczął, nalewając im - cóż się stało?
Bruneta coś ścisnęło w gardle. Przyjął kieliszek. Rok wcześniej zniknął z tego domu tuż po zdaniu Egzaminu Mistrzowskiego. Przez czas, który tu spędził, zdążyli się zaprzyjaźnić i Severus czuł się bardzo źle w związku z tym, że nie pożegnał się i nawet niczego wcześniej nie powiedział. Obawiał się czy Daniel będzie chciał z nim w ogóle rozmawiać, ale najwidoczniej Francuz szczerze się ucieszył. Miłe powitanie tylko spotęgowało wyrzuty sumienia Severusa.
Sauvage dorównywał mu wysokim wzrostem, mierzył całe sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry. Był szczupły o wysportowanej sylwetce, miał półdługie lekko kręcone brązowe włosy i oczy o niespotykanym kolorze przypominającym karmel lub miód. Był bardzo przystojny i wyglądał młodo, biologicznie jego wiek zatrzymał się w trzydziestym piątym roku życia, kiedy to opracował recepturę Eliksiru Życia i przepis na Kamień Filozoficzny.
Daniel odstawił butelkę i zajrzał do swojego kieliszka, przyglądając się jego zawartości jakby była czymś wyjątkowym.
- Tom ma kryzys osobowości? - spytał, nie odrywając wzroku.
- To ma od urodzenia - odparł Snape. Daniel roześmiał się i upił łyk wina. - Daniel... - zaczął, nie bardzo wiedząc jak powinien kontynuować. Nie czuł się dobry w przeprosinach.
- Słucham?
- Przepraszam za moje zachowanie. Przepraszam, że zniknąłem bez słowa.
Sauvage spojrzał na niego i usiadł obok.
- Nie byłem zaskoczony.
- Tym bardziej przepraszam.
- Ale teraz jesteś tutaj, domyślam się, że w jakimś konkretnym celu? O czym musisz ze mną porozmawiać?
- Potrzebują twojej pomocy.
Mężczyzna przytaknął, najwidoczniej tym razem też nie był zaskoczony. Milczał. Severus zawahał się czy może go o cokolwiek prosić.
- Czy pamiętasz jak opowiadałem ci o Lily?
- Tak - od razu odpowiedział. Nie patrzył na niego i nie uśmiechał się.
- My... udało nam się spotkać pod koniec zeszłego roku.
Kształtne usta Daniela ułożyły się w lekkim uśmiechu.
- Cieszę się. To bolesne gdy dwoje kochających się osób nie może być blisko siebie.
Severus poczuł się trochę pewniej i kontynuował z większym przekonaniem.
- Do niedawna nie kontaktowaliśmy się, żeby nie zwiększać niebezpieczeństwa.
- Do niedawna?
Severus westchnął i opowiedział mu wszystko po kolei.
Znał to miejsce jak dom, bo spędził tam rok tuż po zdaniu owutemów. Każdy, kto chce otrzymać tytuł Mistrzowski, musi spędzić przynajmniej rok szkoląc się u innego Mistrza, który ma przynajmniej piętnastoletnie doświadczenie. Daniel Alexander Amadeusz Sauvage był nie tylko najwybitniejszym Mistrzem Eliksirów, ale mówiono o nim jako o najznakomitszym Mistrzu z innych dziedzin. Ostatnio rzadko angażował się w życie publiczne i chociaż nie stronił od przyjęć, nie lubił być w centrum uwagi. Severus był pierwszym adeptem, którego ten przyjął po ponad pięćsetletniej przerwie. Przeczytał w Eliksirach (renomowanym, fachowym czasopiśmie) jego pracę badawczą i wyczuł w nim ogromny talent. Severus był pierwszym uczniem, którego pracę opublikowały Eliksiry, co samo w sobie wiele mówiło.
Daniel siedział po turecku na dywanie przy ławie, w dłoniach trzymał niewielkie płótno i mały pędzel. Snape stanął w progu i palcami zapukał o framugę.
- Sev, jak wspaniale cię zobaczyć! - zawołał, odkładając płótno na blat ławy. Uśmiechnął się do niego i gestem zaprosił do środka. - Poczekaj, przyniosę nam coś do picia.
Severus usiadł na sofie i rozejrzał się. Nic się tam nie zmieniło. Daniel wrócił po chwili, niosąc dużą butlę czerwonego wina i dwa kieliszki.
- No więc - zaczął, nalewając im - cóż się stało?
Bruneta coś ścisnęło w gardle. Przyjął kieliszek. Rok wcześniej zniknął z tego domu tuż po zdaniu Egzaminu Mistrzowskiego. Przez czas, który tu spędził, zdążyli się zaprzyjaźnić i Severus czuł się bardzo źle w związku z tym, że nie pożegnał się i nawet niczego wcześniej nie powiedział. Obawiał się czy Daniel będzie chciał z nim w ogóle rozmawiać, ale najwidoczniej Francuz szczerze się ucieszył. Miłe powitanie tylko spotęgowało wyrzuty sumienia Severusa.
Sauvage dorównywał mu wysokim wzrostem, mierzył całe sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry. Był szczupły o wysportowanej sylwetce, miał półdługie lekko kręcone brązowe włosy i oczy o niespotykanym kolorze przypominającym karmel lub miód. Był bardzo przystojny i wyglądał młodo, biologicznie jego wiek zatrzymał się w trzydziestym piątym roku życia, kiedy to opracował recepturę Eliksiru Życia i przepis na Kamień Filozoficzny.
Daniel odstawił butelkę i zajrzał do swojego kieliszka, przyglądając się jego zawartości jakby była czymś wyjątkowym.
- Tom ma kryzys osobowości? - spytał, nie odrywając wzroku.
- To ma od urodzenia - odparł Snape. Daniel roześmiał się i upił łyk wina. - Daniel... - zaczął, nie bardzo wiedząc jak powinien kontynuować. Nie czuł się dobry w przeprosinach.
- Słucham?
- Przepraszam za moje zachowanie. Przepraszam, że zniknąłem bez słowa.
Sauvage spojrzał na niego i usiadł obok.
- Nie byłem zaskoczony.
- Tym bardziej przepraszam.
- Ale teraz jesteś tutaj, domyślam się, że w jakimś konkretnym celu? O czym musisz ze mną porozmawiać?
- Potrzebują twojej pomocy.
Mężczyzna przytaknął, najwidoczniej tym razem też nie był zaskoczony. Milczał. Severus zawahał się czy może go o cokolwiek prosić.
- Czy pamiętasz jak opowiadałem ci o Lily?
- Tak - od razu odpowiedział. Nie patrzył na niego i nie uśmiechał się.
- My... udało nam się spotkać pod koniec zeszłego roku.
Kształtne usta Daniela ułożyły się w lekkim uśmiechu.
- Cieszę się. To bolesne gdy dwoje kochających się osób nie może być blisko siebie.
Severus poczuł się trochę pewniej i kontynuował z większym przekonaniem.
- Do niedawna nie kontaktowaliśmy się, żeby nie zwiększać niebezpieczeństwa.
- Do niedawna?
Severus westchnął i opowiedział mu wszystko po kolei.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
* nazwisko "Sauvage" czyta się "soważ"